Quantcast
Channel: AntyWeb
Viewing all 65681 articles
Browse latest View live

Mamy już komplet – roaming jak w domu także dla klientów Plusa

$
0
0

Plus dołącza do Orange, T-Mobile oraz Play w ofercie na zasadzie „roam like at home” znoszącej opłaty za usługi komórkowe na terenie Unii Europejskiej.

Komunikat Plusa nie pozostawia wątpliwości:

(…) użytkownicy wszystkich rodzajów ofert: abonamentowej, mix oraz na kartę (prepaid), zarówno w ofertach głosowych, jak i internetowych, nie będą ponosili dodatkowych opłat za korzystanie z usług podczas swoich zagranicznych podróży.

Odświeżona oferta będzie obowiązywać od jutra, 15 czerwca. Najbardziej interesujące są oczywiście paczki danych, jakimi będą dysponować klienci – zależeć to będzie od wysokości opłacanego abonamentu. Jako przykład podawane są następujące wartości:

  • plan cenowy z opłatą abonamentową 49,99 zł , który w kraju ma dostępne 5 GB, w ramach tych 5 GB będzie mógł wykorzystać 2,6 GB na transmisję w UE
  • plan cenowy z opłatą abonamentową 69,99 zł, który w kraju ma dostępne 10 GB, w ramach tych 10 GB będzie mógł wykorzystać 3,6 GB na transmisję w UE

Po przekroczeniu limitu za każdy 1 MB zapłacicie 4 grosze.

Pełne zestawienie oferty Plusa pojawi się na stronie internetowej operatora już jutro.

 

 

The post Mamy już komplet – roaming jak w domu także dla klientów Plusa appeared first on AntyWeb.


MSI przyjechało na Computex z nowymi laptopami do gier. To potwory, które niczego się nie boją

$
0
0

MSI nie jest debiutantem jeśli chodzi o segment laptopów przeznaczonych dla graczy. Z częścią tych sprzętów mieliśmy już styczność – Tomek testował MSI GS60 Ghost, ja natomiast MSI GS60 6QE GHOST PRO. Mocne, przeznaczone przede wszystkim dla graczy notebooki firmy MSI doczekały się istotnych ulepszeń technologicznych. Jakich?

GT75VR Titan

Notebooki z serii GT75VR Titan dostępne są w trzech wersjach, różniących się modelami zamontowanych kart graficznych – GeForce GTX 1080/GTX 1070 SLI/GTX 1070. Sprzęty wyposażone są w procesor Intel Core i7 7820HK, który dysponuje możliwością przetaktowywania do wartości ponad 4 GHz. Za to, by sprzęt się nie zagrzał, odpowiedzialny jest system chłodzenia Cooler Boost Titan. Co poza tym? Technologia MSI True Color Technology 2.0, Nahimic VR oraz 120-hercowy ekran MSI, który wyświetli obraz HDR oraz umożliwi edycję plików wideo w standardzie HDR.
Komputer doczekał się ponadto…klawiatury mechanicznej, w dodatku z podświetleniem RGB. Rapid Mechanical Keyboard, bo o nie mowa, to rozwinięcie linii klawiatur spotykanych w notebookach z serii GT – otrzymujemy jednak lepszą reakcję i większą czułość na dotyk. Podświetlenie natomiast umieszczono indywidualnie pod każdym klawiszem. Projekt klawiatury powstał we współpracy z firmą Steelseries.

GE63VR / 73VR Raider

Seria GE doczekała się nowych maszyn z rodziny GE63VR/73VR Raider, które są zainspirowane…samochodami sportowymi. Poznacie je już na pierwszy rzut oka przez bardziej kanciasty kształt obudowy. Sprzęty dostępne są w wersjach 15 i 17-calowych, korzystają z kart graficznych GeForce GTX 1070 i mają zwiększoną zdolność do overclockingu. Urządzenia to również Cooler Boost 5, czyli nowy system chłodzący oraz 120-hercowy ekran o czasie reakcji 3 ms – pokrywa on kolorystycznie w 94% przestrzeń barwną NTSC, posiada również HDR. Dodatkowo komputery mają podświetlaną klawiaturę wyprodukowaną przez Steelseries.

W związku z tym, że laptopy gamingowe to sprzęt do zastosowań mobilnych, MSI nie zapomniało o kwestii audio. Sprzęty z serii GE otrzymają (pierwszy raz) głośniki Giant Speakers firmy Dynaudio. Pełnowymiarowa komora na głośniki jest pięć razy większa niż jakakolwiek standardowa konstrukcja w notebookach. Mimo tego, że sprzęt jest dość smukły, udało się uzyskać głośność na poziomie 105 dB(A).

MSI GS63VR Stealth Pro i MSI GS73VR Stealth Pro

MSI GS63VR Stealth Pro to natomiast ważący zaledwie 1,9 kg 15-calowy laptop. Zamontowano w nim kartę graficzną GTX 1070 oraz wyświetlacz 129 Hz o czasie reakcji 3 ms z HDR. Obudowa ma jedynie 17,7 mm grubości, co przy tych podzespołach robi naprawdę duże wrażenie.

GS63VR to ponadto system chłodzenia Cooler Boost Trinity, składający się z pięciu ciepłowodów i wzmocnionych wentylatorów Whirldwind Blade, które zapewnią skuteczne i ciche chłodzenie.

Do wykonania obudowy MSI GS73VR Stealth Pro użyto natomiast stopu aluminium o wysokiej gęstości, elegancji nadaje natomiast jego szczotkowanie. Zamontowano w nim kartę graficzna GTX 1070, wyświetlacz 120 Hz o czasie reakcji 3 ms oraz HDR. Do tego wspomniany już wyżej Cooler Boost Trinity.

Podobno prawdziwy gracz gardzi laptopami. Bzdura, może i wydajność komputera przenośnego nie będzie identyczna jak sprzętu stacjonarnego, ale dla wielu osób to właśnie mobilność jest sprawą kluczową. Jedną z takich osób jestem ja i nawet jeśli miałbym odstawić gry na dalszy plan, to taka mocna mobilna jednostka byłaby idealna przy wszelkiej maści wyjazdach. Wielokrotnie przekonałem się bowiem, że kiedy jest się daleko poza domem, na przykład na dużych targach, materiały wideo trzeba zmontować a czas nagli. Wtedy dosłownie każda minuta jest na wagę złota i mocny sprzęt, który można zabrać ze sobą do hotelu może okazać się wybawieniem. Niedawno szukałem takiego sprzętu i oferta MSI wzbudziła moje zainteresowanie. Tym bardziej cieszę się z ogłoszeń na tegorocznym Computex – odświeżenie modeli to więcej mocy przy zachowaniu fajnego wyglądu u mobilności, czyli dokładnie to, czego szukam w gamingowym notebooku, który mogę z powodzeniem wykorzystać w pracy.

zdjęcie

The post MSI przyjechało na Computex z nowymi laptopami do gier. To potwory, które niczego się nie boją appeared first on AntyWeb.

Jak dobrze, że jest internet. Bestii, które spaliły jeża nie ominie kara

$
0
0

Standardowy wśród młodocianych, niekoniecznie naznaczonych inteligencją grup. „Odwalmy coś głupiego” (celowo nie użyłem tutaj bardziej pasującego wyrazu). Przywódca stada wpada na genialny pomysł, po czym w ślad za nim idą następni, aspirujący do bycia tak samo fajnym jak i on. Jak wynika z nagrania przechwyconego ze Snapchata, po godzinie 21:00, grupka dziewczyn zobaczyła jeża. Ten próbował się bronić i prawdopodobnie, ugryzł jedną z dziewczyn. To zaś stało się katalizatorem do tego, aby ze zwierzakiem postąpić w najgorszy możliwy sposób – obrzucić butelkami, a potem żywcem spalić.

Wśród znajomych jednej z dziewczyn, która udostępniła nagranie w serwisie Snapchat znalazł się jednak ktoś, kto ma znacznie lepiej skręcone zwoje i upublicznił nagranie (w nomenklaturze młodzieży gorszego sortu – stał się kofidentem (!)) wywołując tym samym lawinę, która jak mam nadzieję, porwie sprawczynie tego bestialstwa i zababrze im papiery.

Dziękujmy za internet. Może i jest siedliskiem najgorszych możliwych instynktów, ale w pewnych sytuacjach działa tak, jak trzeba

Pomyślcie, ile takich przypadków nie wychodzi na jaw? Jestem pewien, że nie tylko te dziewczyny wpadły na podobny pomysł. Z tym, że inni zwyczajnie nie wrzucili tego do sieci, upiekło im się, trudno. Wszystkich nie złapiemy, prawda? Natomiast cieszy mnie postawa innych uczestników przestrzeni wirtualnej, którzy wokół sprawy zrobili słusznie tyle szumu, że nie da się obok niej przejść obojętnie. Tym bardziej, że w sieci można znaleźć nagranie, które jest publikowane wszędzie tam gdzie trzeba. Dziewczyny znęcają się nad jeżem, a następnie go podpalają. W trakcie zdarzenia słychać, jak jedna z nich w stronę jeża rzuca: „ty ku*wo je*ana”. Absolutnie pewne jest to, że dziewczyny nie są pełnoletnie, a już zachowują się „jak dorosłe”. Z tym, że dorosły nie wpadnie na genialny pomysł spalenia jeża.

A ostatnio mieliśmy przecież do czynienia z podobnymi zdarzeniami. Gimnazjalistki znęcały się nad koleżankami i ochoczo wrzucały filmy z tych zdarzeń do internetu. Sprawa skończyła się tak, jak skończyć się powinna – sąd, kuratorium, konsekwencje. Ponownie pomógł internet, gdzie jego użytkownicy szybko rozdmuchali całą sprawę. Mam nadzieję, że w tym przypadku będzie podobnie i zasłużona w stu procentach kara sprawczyń nie minie. Zawsze to odrobinę mniej patologii na tym i tak pokręconym świecie.

The post Jak dobrze, że jest internet. Bestii, które spaliły jeża nie ominie kara appeared first on AntyWeb.

Panel Google Now zintegrowany w Nova Launcher!

$
0
0

Wszystkie szczegóły techniczne, które pozwoliły na taką integrację zostały opisane w artykule Android Police. Wyjaśniając po krótce, jedna z ostatnich aktualizacji aplikacji Google otwiera możliwość wykorzystania panelu Now nie tylko aplikacjom systemowym. Sięgając po odpowiednie API oraz tworząc niezbędne obejście autorzy Nova Launcher uwzględnili w swoim launcherze panel Google Now.

Oczywiście to dopiero począczetk. Pierwsza wersja launchera – Nova Launcher 5.3-beta1 – którą pobierzecie tylko z APK Mirror, nie jest idealna i będzie wymagała poprawek. Zdarza się, że panel nie jest wyświetlany prawidłowo lub nie jest dostępny wcale.  Co istotne, do działania Google Now nie jest wymagane posiadanie wersji Premium launchera, ale musicie pobrać aplikację companion (APK Mirror) potrzebną do działania.

Nova Launcher to jedna z najpopulaniejszych alternatyw dla systemowych rozwiązań. Lekki, wydajny i szybki, a jednocześnie oferujący ogromną ilość opcji personalizacji i ciągle aktualizowany Nova Launcher to wzór do naśladowania i chyba najpopularniejszy wybór wśród (bardziej) świadomych użytkowników.

 

The post Panel Google Now zintegrowany w Nova Launcher! appeared first on AntyWeb.

Google poleca najlepsze gry i aplikacje na Androida w nowej zakładce sklepu

$
0
0
Najlepsze gry i aplikacje na Androida

Główna strona Google Play nie zawsze proponuje najwyższej jakości produkcje. W moim konkretnym przypadku aplikacje wybrane dla mnie są w cały świat. Bo mimo coraz większej liczby wysokiej jakości produkcji, często giną one pod grubą warstwą miernoty pełnej mikropłatności, reklam i fatalnego designu. I Google nareszcie podpatrzyło rozwiązanie, z którego od lat korzysta już Apple. I tak oto powstała odświeżona zakładka Nasz Wybór (Editor’s Choice), w której widnieją wybrane przez redakcję gry, aplikacje oraz nowy dział: Android Excellence. A co w nim?

Android Excellence — najlepsze doświadczenia na Androidzie!

Zakładka powstała z myślą o grach i aplikacjach które, jak twierdzi Google, zapewnią najlepsze wrażenia obcowania z ich mobilną platformą. Wśród nich znalazły się wysokiej jakości produkcje, które podążają za wytycznymi Google w kwestiach designu, a przy okazji są — po prostu — produktami z najwyższej półki. W tym momencie w dziale Android Excellence znalazło się dwadzieścia siedem gier i aplikacji. I nie trzeba być specjalnym znawcą tematu, by wiedzieć, że to tytuły z najwyższej półki. Co ważne, redakcja zadbała, aby był tam prawdziwy misz-masz. Są gry, są aplikacje, są tytuły dla starszych i młodszych. Znajdą tam coś dla siebie zarówno miłośnicy zakupów, jak i sportowcy.

Tego nam było trzeba!

Cieszę się, że Google nareszcie stworzyło sekcję z wysokiej jakości grami i aplikacjami. Tym bardziej że — jak już wspomniałem — coraz trudniej ostatnio odnaleźć takie produkty. Zestaw Android Excellence ma być odświeżany co kwartał, także zapiszcie odnośnik w ulubionych i nie zapomnijcie do niego co jakiś czas zaglądać. Może natkniecie się na tytuły, z którymi się jeszcze wcześniej nie spotkaliście?

The post Google poleca najlepsze gry i aplikacje na Androida w nowej zakładce sklepu appeared first on AntyWeb.

Do płyt głównych Gigabyte i Asusa dostaniesz nowoczesną pamięć Intel Optane 16 GB

$
0
0

Czym jest Intel Optane? To nowe podejście tej firmy do pamięci w komputerach, ponieważ jest to zupełnie nowa klasa pamięci, łącząca pamięć operacyjną DRAM z masową. Według Intela wydajność całkowita komputera może wzrosnąć o nawet 28%. To całkiem fajne rozwiązanie dla osób nie posiadających dysku SSD, lecz korzsytających z klasycznych twardzieli HDD.

Pamięć Intela ma się dostosowywać do wykonywanych zadań – odpowiada za to inteligentne oprogramowanie obecne w pamięci Optane. Co więcej, uczy się się naszych zachowań, co pozwala przewidywać i lepiej (czytaj szybciej) pracować w konkretnych scenariuszach zdarzeń.

W promocji udział biorą płyty główne:

  • Gigabyte GA-B250M-DS3H, którą kupicie w sklepie NTT
  • ASUS PRIME Z270-P, którą kupicie w sklepie X-kom

W obydwu przypadkach do zakupu otrzymacie pamięć Intel Optane 16 GB.

 

The post Do płyt głównych Gigabyte i Asusa dostaniesz nowoczesną pamięć Intel Optane 16 GB appeared first on AntyWeb.

Firefox 54 szybszy i zużywa mniej pamięci. To największa zmiana w kodzie przeglądarki

$
0
0

Jego nazwa, to Electrolysis i po raz pierwszy w ręce użytkowników dotarł w wersji Nighlt przeglądarki Firefox w listopadzie 2014 roku. Od tamtej pory mijały kolejne miesiące i dopiero w Firefox 48 w 2016 roku zaledwie 1% użytkowników przeglądarki Mozilli dysponowało możliwością wykorzystania wieloprocesowości. W kolejnej wersji, oznaczonej numerkiem 49, udało się wprowadzić kompatybilność z dość wąską grupą wybranych dodatków.

Wieloprocesowość w Firefox

Choć teraz udostępniana jest już wersja Firefox 54, to wbrew pierwszym rewelacjom, nowość nadal nie dotarła do wszystkich użytkowników. Jak wynika z wypowiedzi rzecznika Mozilli (w rozmowie z VentureBeat), w chwili obecnej mówimy jedynie o połowie użytkowników korzystających z nowej funkcji. Celem jest osiągnięcie 100% jeszcze w tym roku, ale prawdę mówiąc ciężko mi jest w to uwierzyć.

Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by sprawdzić czy wieloprocesowość jest uruchomiona na Waszej maszynie. Wystarczy, że odwiedzicie adres about:support i znajdziecie linijkę o treści: „1/1 (Enabled by deafault)”. Liczba użytkowników, u których zawita noość ma wzrosnąć znacząco w ciągu nadchodzących miesięcy – wiele zależy od kompatybilności z dodatkami dla przeglądarki.

Czym jest wieloprocesowość?

Dzięki wieloprocesowości, przeglądarka może pracować niezależnie w każdej z kart i każdym z okien. Skomplikowane i wymagające strony nie mają wtedy wpływu na działanie pozostałych – wszystko wynika z leszego wykorzystania sprzętu, którym dysponujemy.

Mozilla przeprowadziła nawet testy mające ukazać nam, co daje wprowadzenie tak dużej zmiany. Na trzech platformach – Windows 10, macOS 10 i Ubuntu 16 – sprawdzono jak wygląda zużycie pamięci w porównaniu do innych przeglądarek:

Aktualizacji doczekała się teraz także wersja Firefoksa na Androida. Z tych interesujących nas poprawek warto wymienić poprawienie odtwarzania plików audio oraz wideo w przeglądarce oraz usprawnienie procesu synchronizacji zakładek.

Zupełnie nowy Firefox nadchodzi

Na tym Mozilla nie poprzestaje. Ogłoszone zostały też plany zbudowania zupełnie nowego silnika – Project Quantum – mającego wykorzystać wszystkie zalety nowoczesnego sprzętu. Ma do tego dojść już pod koniec tego roku i to nie tylko na komputerach, ale również urządzeniach mobilnych. Firefox miałby pozostać najszybszą i najwydajniejszą przeglądarką na wszystkich platformach.

Źródło: Ghacks

A przecież pod koniec roku mamy ujrzeć także zupełnie nowy interfejs Firefoksa w wersji 57 znany pod nazwą Photon. To będzie ciekawa końcówka 2017.

 

The post Firefox 54 szybszy i zużywa mniej pamięci. To największa zmiana w kodzie przeglądarki appeared first on AntyWeb.

Ponad połowa Polaków uważa, że gotówka zapewnia podobny poziom prywatności, co karta

$
0
0

Gotówką głównie regulujemy niewielkie opłaty, na przykład za bilety komunikacji czy za przejazd taksówką, rachunki czy większe należności to już przewaga płatności bezgotówkowych. Przy czym, już, co trzeci Polak deklaruje, że nie nosi przy sobie gotówki lub zdarza mu się to rzadko. To jeden z najwyższych wyników w Europie. Więcej tylko takich osób jest we Francji. Po przeciwległym biegunie są Niemcy, ale to nie budzi zaskoczenia, w tym kraju ciężko w ogóle znaleźć miejsce, gdzie można płacić kartą.

W chwili badania, 25% Polaków posiadało przy sobie nie więcej niż 42 zł (10 euro). Przeciętnie w polskich portfelach ląduje 110 zł.

A jak z tymi płatnościami gotówkowymi? 45% Polaków dokonało ich w ostatnich 24 godzinach, 30% w ciągu ostatnich 3 dni, a 17% w ciągu minionego tygodnia. Natomiast 8% z badanych rodaków gotówką płaciło w ciągu ostatniego miesiąca lub jeszcze dawniej.

Trend odchodzenia od gotówki jest mocno zauważalny na kolejnym wykresie. Płacimy gotówką rzadziej niż 12 miesięcy temu i przewidujemy, że za kolejne 12 miesięcy będzie to również mniej – uważa tak odpowiednio 67 i 57% Polaków.

Czy to oznacza, że w rezultacie przestaniemy korzystać z gotówki? Niekoniecznie, aż 73% badanych nigdy nie zrezygnuje z płacenia gotówką, a 40% jest na to gotowych, gdyby tylko od nich to zależało.

No to dobrze, to za co płacimy najczęściej gotówką, a za co regulujemy płatności bezgotówkowo? W przypadku płatności gotówkowych najczęściej wskazywano przekazywanie kieszonkowego, płatności za taksówkę i bilety komunikacji miejskiej. Bezgotówkowo natomiast najczęściej regulujemy należności za media, czynsz, płatności w sklepach czy w przypadku zakupów prezentów. Podany też został zakres cenowy, zakupy powyżej 42 zł bezgotówkowo reguluje 72% badanych. Odsetek ten rośnie oczywiście wraz ze zwiększaniem kwoty.

Co z bezpieczeństwem płatności gotówkowych versus bezgotówkowych? 65% Polaków uważa, że płatności bezgotówkowe są bezpieczne, a 55% wskazuje na płatności gotówkowe, z uwagi na to, że łatwiej je stracić czy zgubić, ale w ograniczonej formie, jedynie tyle ile mamy w portfelu. Z kolej płatności bezgotówkowe mają więcej zabezpieczeń w postaci PIN-u czy odcisku palca.

Prywatność, te wyniki mnie zaskoczyły. Biorąc pod uwagę przeciętne dane dla wszystkich krajów, odsetek osób deklarujących poczucie prywatności przy płaceniu gotówką był aż o 30% większy niż w przypadku płatności bezgotówkowych. A w Polsce? 56% uważa że płacenie gotówką zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa, ale równocześnie 51% uważa, że i płatności bezgotówkowe zapewniają wysoki poziom prywatności.

Obawiam się, że w niedługim czasie te proporcje zmienią się diametralnie, z chwilą wejścia w życie założeń związanych z cyfrowymi paragonami. Swoimi przemyśleniami w tym temacie dzielił się już z Wami Maciej w tekście – Szykujcie się na cyfrowe paragony, czyli wielkie możliwości oraz… ostrą inwigilację?


Badanie zostało przeprowadzone w lutym 2017 r. w 13 krajach: Polska, Austria, Belgia, Czechy, Francja, Hiszpania, Holandia, Luksemburg, Niemcy, Rumunia, Turcja, Wielka Brytania, Włochy. W badaniu wzięło udział 12 662 respondentów, w tym 1004 z Polski.

Photo: wujekspeed/Depositphotos.

The post Ponad połowa Polaków uważa, że gotówka zapewnia podobny poziom prywatności, co karta appeared first on AntyWeb.


Limity pobrań w trybie offline na Netfliksie to bardzo smutna wiadomość

$
0
0

Tryb offline w Netfliksie pojawił się 30 listopada 2016 roku. Od tamtej pory biblioteka serwisu rozszerzyła się o kolejen tytuły dostępne do pobrania, a wiele osób – w tym ja i Paweł – bardzo doceniliśmy nową funkcję Netfliksa. Loty samolotem czy podróż innym środkiem lokomocji staje się wtedy nieco milsza – wystarczy tapnąć w ekran i film lub serial mamy ze sobą niezależnie od zasięgu czy posiadanego pakietu danych w transferze. Co więcej, Netflix nie podniósł opłat po wprowadzeniu funkcji offline.

Limity liczby pobrań na Netfliksie istnieją

Jest jednak mały haczyk, o którego istnieniu przekonałem się jakiś czas temu, a o którym zrobiło się głośno dzisiejszego popołudnia. W serwisie obowiązują bowiem limity liczby pobrań danegotytuły w konkretnych przedziałach czasowych.

Spotkało to mnie nie tylko przy filmach i serialach, do których Netflix nabył prawa, ale także przy oryginalnych produkcjach jak House of Cards.

Ponowne pobranie niektórych produkcji będzie niemożliwe częściej niż około 4-5 razy na rok lub mniej – dokładnych liczb nie znamy, Netflix się nimi nie podzielił, a sprawdzenie przy każdym tytule jest raczej zadaniem bez celu. Miejcie to po prostu na uwadze.

The post Limity pobrań w trybie offline na Netfliksie to bardzo smutna wiadomość appeared first on AntyWeb.

Zupełnie nowy klient Dysk Google na Windows i macOS

$
0
0

Pierwsze informacje na temat planów Google pojawiły się w marcu tego roku. Towarzyszyły im narzekania części użytkowników – większość z nich miała pretensje do Google o stabilność i niezawodność aplikacji na macOS, ale malkontentów z Windowsem również nie brakowało.

Problematyczny Dysk Google

Wśród nich od kilku dni jestem ja – Dysk Google zaprzestał automatycznego synchronizowania danych w czasie rzeczywistym i niezbędne jest restartowanie aplikacji.

Pozostało więc zaledwie 14 dni – 2 tygodnie – do premiery zupełnie nowego klienta. Jego interfejs widzicie na grafice (źródło: Android Police). Oprócz zmiany wizualnej pojawi się także nowa nazwa: Backup and Sync. Jestem ciekaw jak zostanie ona przetłumaczona na język polski. Kopie zapasowe i synchronizacja?

Backup and sync – nowy Dysk Google

Nie mniej, mam nadzieję, że aplikacja będzie dopracowana i unikniemy z nią problemów od samego początku. Integracja ze Zdjęciami Google (tylko wysyłanie) jest mile widziana, ale z większym zadowoleniem przyjąłbym możliwość pobierania wszystkich fotek z chmury na dysk na zasadzie automatycznej synchronizacji.

A co powiecie na system migawek (dynamiczne synchronizowanie), czyli dostęp do plików na żądanie, jak to będzie działało w OneDrive w Windows 10google-?

The post Zupełnie nowy klient Dysk Google na Windows i macOS appeared first on AntyWeb.

Dobry ziomek Microsoft musi… przestać aktualizować stare systemy

$
0
0

O co chodzi? Microsoft po raz kolejny udostępnia poprawki bezpieczeństwa dla Windows XP w związku z wyciekiem danych ze służb amerykańskich, które oprogramowanie Microsoftu oraz innych firm ma całkiem dobrze rozpracowane. Sytuacja bardzo podobna do tej z WannaCrypt w tle, prawda? Intencją giganta było uchronienie wielu swoich klientów, którzy korzystają z Windows XP w firmach, gdzie liczy się nie aktualność oprogramowania, lecz jego zgodność ze specjalnymi programami wykorzystywanymi w przedsiębiorstwach. Świetnie, ale to nie jest dobra droga. Bo zawsze przecież będzie okazja do tego, aby zaktualizować system raz jeszcze.

microsoft

Nie uczmy „dziadostwa” firm. Pomyślmy trochę o sobie, co?

Doskonale rozumiem, że optymalizacja kosztów w firmie to rzecz pożądana. Jeżeli dzieje się to bez szkody dla jakości świadczonych usług oraz bezpieczeństwa danych klientów – jestem za. Niestety, sytuacja którą zapoczątkował Microsoft może odwieść niektórych przedsiębiorców od myślenia o swojej infrastrukturze przyszłościowo. Bo przecież dostawca systemu zrobi wszystko za nich, prawda?

Dodatkowo, dla Microsoftu to przecież także koszt. Zaangażowanie ekspertów do spraw cyberbezpieczeństwa, napisanie poprawek ich dystrybucja również pochłaniają sporo pieniędzy. I nie są one małe. Ci sami ludzie mogli przecież rozwijać kluczowe obecnie dla giganta projekty, które przynoszą zyski. Windows XP już takiego potencjału nie ma.

I dlatego właśnie, mimo że doceniałem Microsoft za to, że bardzo odpowiedzialnie zachował się w trakcie afery z WannaCrypt w tle, tak teraz musi przestać się bawić w bycie „dobrym ziomkiem”, bo niczego dobrego nie przyniesie to nam, konsumentom. Niech przyjdzie taki czas, że pojawi się cyberzagrożenie, które nie doczeka się reakcji Microsoftu w postaci aktualizacji dla Windows XP, a firmy dalej będą z niego korzystać. Rozegra się podobny dramat, choć… warto wskazać na to, że w trakcie rozprzestrzeniania się WannaCrypt najbardziej ucierpiały komputery z Windows 7 na pokładzie. Wychodzi zatem na to, że w obecnych czasach nie ma jednoznacznie dobrego modelu aktualizacyjnego dla nowoczesnych systemów operacyjnych. Obowiązkowe nie są idealne, ale przynajmniej zabezpieczają komputery tak, jak trzeba. Oddanie woli co do instalowania łatek użytkownikowi to niestety jak oddanie małpie laski dynamitu. A nie jest tajemnicą, że takich zagrożeń jak WannaCrypt chociażby będzie coraz więcej. To się najzwyczajniej w świecie opłaca, bo użytkownicy nie bardzo uważają na to, co znajdą w internecie.

The post Dobry ziomek Microsoft musi… przestać aktualizować stare systemy appeared first on AntyWeb.

Jak kobiety prowadzące firmę mogą maksymalnie podwyższyć zasiłek macierzyński?

$
0
0

Autorką wpisu jest Karolina Szopa, Doradca ds. księgowości w inFakt.

Kiedy nabywamy prawo do wypłaty zasiłku macierzyńskiego?

Kobiety prowadzące firmę otrzymają świadczenie z tytułu urodzenia dziecka tylko wtedy, gdy przystąpią do dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego. Prawo do zasiłku macierzyńskiego nabywamy bez żadnego okresu wyczekiwania, wystarczy zatem do ubezpieczenia chorobowego zgłosić się przed dniem porodu. Nie ma znaczenia jak długo kobieta jest ubezpieczona w odniesieniu do tego czy zasiłek otrzyma, ale jest bardzo istotne w kontekście wysokości świadczenia.

Od czego zależy wysokość zasiłku macierzyńskiego dla przedsiębiorczej mamy?

Na wysokość zasiłku macierzyńskiego dla kobiet prowadzących firmę wpływ mają dwa czynniki: wartość zapłaconych składek społecznych i okres podlegania ubezpieczeniu chorobowemu.

Przedsiębiorcy opłacają składki społeczne (w tym dobrowolną składkę chorobową) od zadeklarowanej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne. Najniższa możliwa podstawa, z której najczęściej korzystają przedsiębiorcy to:

  • 60% prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego na dany rok, czyli 2 557,80 zł w 2017 roku (duży ZUS);
  • 30% kwoty minimalnego wynagrodzenia, czyli 600 zł w 2017 roku (preferencyjny ZUS przysługujący przez pierwsze pełne 24 miesiące prowadzenia firmy).

W przypadku chęci otrzymania wysokiego świadczenia powinniśmy zadeklarować wyższą podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne, która nie może jednak przekroczyć 250% prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego, czyli 10 657,50 zł w 2017 roku. Takie samo górne ograniczenie obowiązuje osoby opłacające mały i duży ZUS.

Aktualnie obowiązujące przepisy nie dopuszczają już możliwości uzyskania wysokiego zasiłku macierzyńskiego przez kobiety, które opłaciły najwyższe składki społeczne w jednym miesiącu tuż przed porodem. W celu maksymalnego podwyższenia świadczenia należy zwiększyć podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne za okres 12 ostatnich miesięcy poprzedzających narodziny dziecka. Przy obliczaniu wysokości zasiłku macierzyńskiego (dla kobiet ubezpieczonych co najmniej rok) bierzemy bowiem pod uwagę średnią podstawę z ostatnich 12 miesięcy, poprzedzających wystąpienie niezdolności do pracy (zwolnienie chorobowe, narodziny potomka).

Jak długo wypłacany jest zasiłek macierzyński?

Zasiłek macierzyński dla kobiet prowadzących działalność wypłacany jest za okres urlopu macierzyńskiego i urlopu rodzicielskiego. W przypadku urodzenia jednego dziecka świadczenie należne jest łącznie przez 52 tygodnie.

Kobieta może wybrać, czy woli przez 26 tygodni dostawać zasiłek w wysokości 100 % świadczenia, a przez kolejne 26 tygodni 60 %, czy preferuje otrzymywanie przez pełne 52 tygodnie 80 % zasiłku.

Jak obliczyć wysokość zasiłku macierzyńskiego dla przedsiębiorczych mam ubezpieczonych co najmniej 12 miesięcy?

Sposób ustalania wartości zasiłku macierzyńskiego zaprezentujemy na przykładzie kobiety prowadzącej firmę od kilku lat i opłacającej najwyższe możliwe składki społeczne wraz z dobrowolną składką chorobową w okresie od stycznia do grudnia 2017 roku włącznie.

Schemat obliczeń wysokości zasiłku macierzyńskiego wygląda następująco:

  1. Uwzględniamy podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne z ostatnich 12 miesięcy poprzedzających narodziny dziecka. Podstawa wymiaru składek za miesiące od stycznia do grudnia 2017 roku to 10 657,50 zł.
  2. Kolejny krok to ustalenie średniej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne z ostatnich 12 miesięcy. Z uwagi na to, że przez wszystkie miesiące stosujemy tą samą, najwyższą z możliwych podstawę, wyliczona średnia będzie taka sama, czyli 10 657,50 zł.

(12 · 10 657,50 zł) ÷ 12 =  10 657,50 zł

  1. Średnią podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia pomniejszamy o wskaźnik w wysokości 13,71%. W ten sposób dostajemy podstawę wymiaru zasiłku macierzyńskiego, czyli 9 196,36 zł.

10 657,50 zł – 13,71% · 10 657,50 zł = 10 657,50 zł – 1 461,14 = 9 196,36 zł

  1. Następnie podstawę wymiaru zasiłku macierzyńskiego dzielimy przez 30, otrzymując w ten sposób stawkę dzienną zasiłku macierzyńskiego: 306,55 zł.

9 196,36 zł ÷ 30 = 306,55 zł

  1. W celu ustalenia, ile dostaniemy „na rękę” z tytułu macierzyństwa musimy jeszcze stawkę dzienną zasiłku macierzyńskiego pomniejszyć o 18% podatku, ostateczna kwota to 251,37 zł.

306,55 zł – 18% · 306,55 zł = 306,55 zł – 55,18 zł = 251,37 zł

Uwaga: Inny schemat ustalenia wysokości zasiłku macierzyńskiego obowiązywał będzie kobiety podlegające dobrowolnemu ubezpieczeniu chorobowemu przez okres krótszy niż 12 miesięcy.

Ile trzeba zainwestować w celu otrzymania możliwie najwyższego zasiłku macierzyńskiego?

Decydując się na zwiększenie podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne trzeba mieć na uwadze, że zwiększy się nie tylko składka chorobowa do zapłaty, ale też wszystkie pozostałe składki społeczne (emerytalna, rentowa, wypadkowa) i składka na Fundusz Pracy. Zakładając, że kobieta opłaca składki od najwyższej możliwej podstawy w 2017 roku, powinna przygotować się na uregulowanie co miesiąc kwoty 3 647 zł z tytułu składek do ZUS-u.

Zadeklarowanie 10 657,50 zł jako kwoty, od której obliczane są wysokości poszczególnych składek społecznych powoduje, że ich wartości prezentują się następująco:

  • ubezpieczenie emerytalne (19,52 % podstawy wymiaru): 2 080,34 zł

19,52% · 10 657,50 zł = 2 080,34 zł

  • ubezpieczenie rentowe (8,00% podstawy wymiaru): 852,60 zł

8% · 10 657,50 zł = 852,60 zł

  • ubezpieczenie wypadkowe (1,93% podstawy wymiaru): 191, 84 zł

1,8% ·  10 657,50 zł = 191, 84 zł

  • ubezpieczenie chorobowe (2,45% podstawy wymiaru): 261, 11 zł

2,45% · 10 657,50 zł = 261, 11 zł

  • Fundusz Pracy (2,45% podstawy wymiaru): 261, 11 zł

2,45% · 10 657,50 zł = 261, 11 zł

Wnioski z zaprezentowanych obliczeń

Kobieta opłacająca przez 12 miesięcy najwyższe możliwe w 2017 roku składki na ubezpieczenia społeczne zapłaciła łącznie 43 764 zł z tytułu składek społecznych (12 · 3 647 zł). Łączna kwota zasiłku macierzyńskiego za okres urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego wynosić będzie natomiast 73 198,94 zł (364 dni · 80% · 251,37 zł). Zyskujemy w ten sposób 29 434, 94 zł (73 198,94 zł – 43 764 zł).

Dodatkowo wartość zapłaconych w danym roku składek na ubezpieczenia społeczne możemy odliczyć od dochodu, dzięki czemu nasz podatek dochodowy będzie niższy.

Czy można założyć firmę będąc w ciąży?

Częstą obawą kobiet planujących ciążę jest to, czy uda im się połączyć aktywność zawodową z opieką nad dzieckiem. Wiele młodych matek chce się rozwijać i zarabiać, warto zatem rozważyć założenie własnej działalności gospodarczej w kontekście powiększenia rodziny. Ustawa o swobodzie działalności gospodarczej gwarantuje, że podejmowanie, wykonywanie i likwidacja działalności jest wolne dla każdego na równych prawach, dlatego nie ma żadnych przeciwwskazań, aby kobieta będąca w ciąży lub pobierająca zasiłek macierzyński z tytułu umowy o pracę rozpoczęła prowadzenie własnego biznesu i w ten sposób realizowała się zawodowo.

A o co najczęściej, w kontekście zasiłku macierzyńskiego, pytają przedsiębiorcze mamy? Odpowiada doradca podatkowy:

Co zrobić z firmą w trakcie pobierania zasiłku macierzyńskiego?

Tak jak wspominaliśmy, kobiety prowadzące działalność nie mają prawa do urlopu macierzyńskiego. Mogą jednak wstrzymać prowadzenie biznesu i skupić się na opiece nad dzieckiem w początkowych miesiącach jego życia. Jeżeli zdecydują się na takie rozwiązanie, zawieszając firmę nie opłacają żadnych składek do ZUS-u.

W przypadku kontynuowania prowadzenia działalności w trakcie pobierania zasiłku macierzyńskiego, kobiety zobowiązane są do opłacania wyłącznie składki na ubezpieczenie zdrowotne. Składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe finansuje wówczas budżet państwa za pośrednictwem ZUS-u.

Decyzja dotycząca tego, co zrobić z firmą w trakcie pobierania zasiłku macierzyńskiego należy oczywiście do młodej mamy, która powinna przeanalizować swoje możliwości, ewentualną pomoc rodziny w opiece nad dzieckiem i przede wszystkim realnie oszacować straty w związku z ustaniem funkcjonowania firmy (utratę zleceń, kontrahentów).

Trzeba też pamiętać, że w przypadku podjęcia decyzji o równoczesnym prowadzeniu biznesu i opiekowaniu się dzieckiem, będziemy nie tylko dysponować środkami z tytułu zasiłku macierzyńskiego, ale również osiągać bieżące przychody. Pozyskiwanie dodatkowych pieniędzy z tytułu prowadzenia firmy w trakcie otrzymywania zasiłku macierzyńskiego nie powoduje, że świadczenie zostanie wstrzymane ani nie ma wpływu na jego wysokość.

 

Zdjęcia: gstockstudio/Depositphotos, Author/Depositphotos

The post Jak kobiety prowadzące firmę mogą maksymalnie podwyższyć zasiłek macierzyński? appeared first on AntyWeb.

Pan Ronaldo? Nie wyląduje. Niech poczyta o bonsai i Jumbolino.

$
0
0
British Aerospace Avro RJ100 by Brussels Airlines

Filigranowa maszyna, mieszcząca niewiele ponad 100 pasażerów (wobec ponad pół tysiąca w największym Airbusie A380), za to prężąca dumnie pod skrzydłami swoje cztery silniki. Skąd taki brzdąc w elitarnym klubie? To pytanie zrodziło się w mojej głowie, gdy skierowałem pierwszy raz obiektyw w stronę tego samolotu, nadlatującego nad warszawskie Okęcie na kierunku 11, czyli od zachodu. Był początek marca, mroźny, szybko kończący się dzień. Z premedytacją fotografowałem wtedy pod wyzierające między chmurami, gasnące słońce,, szukając jakiegoś mniej banalnego kadru. Aż tu, ni stąd, ni zowąd, wychynął on – czterosilnikowiec, tyle że mikroskopijny jakiś, ale nie powiem, niezwykle intrygujący.

LuCY jest bardzo wymagająca

Projektowanie tej maszyny przypadło na lata siedemdziesiąte, kiedy z jednej strony upowszechniały się samoloty turbośmigłowe (dzisiaj to np. popularne LOT-owskie Bombardiery Dash 8 Q400, obsługujące krótkie połączenie, krajowe i do państw ościennych), z drugiej zaś na popularności zyskiwał operujący przede wszystkim na średnich, kilkugodzinnych dystansach flagowy model Boeinga, turbowentylatorowy 737. Brytyjczycy postanowili wypełnić tę lukę i zaoferować maszynę na trasy regionalne, zapewniając pasażerom wyższy komfort i krótszy czas podróży, typowy dla odrzutowców.

British Aerospace BAe 146, później produkowany jako Avro RJ100, który zyskał  przydomek “Jumbolino”, miał zapewnić dodatkowe atuty – możliwość operowania z krótkich pasów startowych przy poszanowaniu coraz bardziej surowych limitów hałasu generowanego przy starcie i przy lądowaniu. Tym samym maszyna ta stała się bardzo pożądanym gościem na lotniskach śródmiejskich, zlokalizowanych w obrębie dużych aglomeracji. Idealnym przykładem jest tutaj otwarty pod koniec lat 80-tych London City Airport (skrót: LCY) ze swoim pasem startowym liczącym zaledwie 1.500 m.

Dla porównania – warszawskie Lotnisko im. Fryderyka Chopina ma dwie drogi startowe, z czego dłuższa liczy sobie ok. 3.700 m, zaś krótsza – 2.800 m, dzięki czemu może przyjmować najcięższe maszyny, łącznie z Airbusem A380 i Jumbo Jetem – Boeingiem 747. Dla wielu pasażerów możliwość lądowania w dogodnej lokalizacji jest wszakże priorytetowa – odległość z LCY do Westminster Bridge to zaledwie 15 km. Avro jako drugi samolot na świecie po Concordzie został wyposażony w podwójne hydrauliczne hamulce wykonane z włókna węglowego, co istotnie skróciło jego dobieg (drogę od przyziemienia do zatrzymania), z kolei wspomniane cztery silniki turbowentylatorowe dawały na tyle duży ciąg, aby jego rozbieg był możliwy na krótkich pasach śródmiejskich lotnisk jak LCY.

Tak o lądowaniu samolotem British Aerospace Avro RJ100 na LCY opowiada pilot linii Swiss, Sascha D’Angelo: “Bardzo krótki pas i wysokie budynki na zachód od lotniska sprawiają, że podejście jest dla pilotów bardzo wymagające. Ponadto Londyn to jedna z najbardziej zatłoczonych przestrzeni powietrznych w Europie. Wszystkie te czynniki sprawiają, że lądowanie i start z tego portu lotniczego jako jedynego na naszej trasie może wykonać wyłącznie kapitan”.

Whisperjet, czyli szepczące motory

Jumbolino jest nie tylko samolotem klasy STOL (Short Take-Off and Landing), czyli posiadającym zdolność operowania z krótkich dróg startowych. Kolejną jego innowacyjną cechą była wyjątkowo cicha praca silników, dzięki czemu śródmiejskie porty lotnicze jak londyńskie LCY stały dla “Whisperjeta” otworem.

Komentarze pod poprzednim wpisem na Antywebie pt. “Kult jednostki na Okęciu? Tak, i to jeszcze jaki!” nie pozostawiają wątpliwości – hałas generowany przez samoloty lądujące i startujące w przestrzeni wielkomiejskiej to poważna dokuczliwość. Ale problem ten daje się we znaki nie tylko nam, śmiertelnikom, ponieważ doświadczają go, i to w całkiem nieoczekiwanej postaci, nawet możni tego świata. Przekonał się o tym sam Christiano Ronaldo, który miał zawitać ze swoją piłkarską kompanią jesienią ubiegłego roku na mecz z Legią. Wedle pierwotnego planu mieli przybyć do nas w nocy z 31 października na 1 listopada na pokładzie dużego czterosilnikowego Airbusa A340 linii Iberia. Zatem z pompą i gracją, w glorii i chwale.

Jednak lotnisko Chopina nie zgodziło się na nocną porę przylotu z uwagi na przekroczenie limitu hałasu. Działa to z grubsza tak, że każdy samolot charakteryzuje wskaźnik hałasu EPNdb, wg którego naliczane są punkty tzw. Quota Count, oddzielnie dla startu (z reguły głośniejszego) i dla lądowania. Dla lotniska Chopina limit ten wynosi łącznie 32 punkty dla wszystkich samolotów w porze nocnej.

Władze lotniska odmówiły nocnego lądowania, włodarze Realu Madryt byli mocno poirytowani, ale lotnisko pozostało nieugięte. Ale czy ktoś taki jak Ronaldo może latać czymś tak niepozornym jak Jumbolino? Był i skutek uboczny – mogliśmy sfotografować A340 z Ronaldo na pokładzie w porze dziennej, aczkolwiek przy siąpiącym deszczu.

Biały kruk

Produkcja Avro RJ 100 została zakończona w 2002 r. po wypuszczeniu 387 sztuk tej maszyny (wliczając w to poprzednika oznaczonego jako BAe 146). W Europie samoloty te mocno eksploatowali tacy przewoźnicy jak Swiss i Brussels Airlines. Jednak zapoczątkowany ponad 30 lat temu czas Jumbolino dobiega końca, jako że jest ono wypierane przez znacznie nowocześniejsze konstrukcje, np. kanadyjskie Bombardiery CS100, na które Swiss postanowił wymienić swoje brytyjskie Avro. Sporo Jumbolino pozostaje ciągle w służbie, niektóre jako np. jako maszyny gaśnicze lub cargo. Taką wersję można spotkać czasami na warszawskim Okęciu. To już poniekąd biały kruk, co jeszcze bardziej podkreśla jego ascetyczne malowanie.

Ciekawe, czy jakiś inny samolot przejmie rolę “karłowatego kuzyna” potężnego Jumbo Jeta i nie pozwoli, aby sympatyczny przydomek “Jumbolino” odszedł do lamusa?

Przeczytaj poprzednie wpisy na Antywebie z cyklu poświęconego lotnictwu:

Kult jednostki na Okęciu? Tak, i to jeszcze jaki!
Boeing napędzany olejem po frytkach. Leciałeś takim? Bo Travolta tak.
Emir jeden, a katarów trzy

The post Pan Ronaldo? Nie wyląduje. Niech poczyta o bonsai i Jumbolino. appeared first on AntyWeb.

Odkładam pada i sięgam po tę klawiaturę – recenzja Roccat Isku+ Force Fx

$
0
0

Model Roccat Isku jest mi doskonale znany. Służył mi przez dłuższy czas, dlatego byłem w stanie docenić jego zalety, jak i przekonać się o obecnych wadach. Klawiatura nie należała do najdroższych, dlatego byłem w stanie przymknąć oko na niektóre z niedociągnięć. Czy w przypadku ulepszonej wersji Isku+ Force FX nie jest o niebo lepiej? I tak, i nie.

Jedna zasadnicza różnica – innowacja

Isku+ Force FX na pierwszy rzut oka nie różni się znacząco od wspomnianego modelu. To ta sama, sporych rozmiarów plastikowa konstrukcja. Wykończenie niektórych elementów jest matowe, zamiast lśniącego plastiku, ale pod względem wymiarów i układu są identyczne. Dla jednych będzie to plus, dla innych minus. Obiektywnie rzecz biorąc, mało kto będzie zadowolony z tak dużej powierzchni potrzebnej na blacie dla klawiatury. Największe znaczenie ma podkładka pod nadgarstki, której nie odłączymy od reszty klawiatury.

Poza tym, Roccat Isku+ Force FX dysponuje większością funkcji, jakich byśmy oczekiwali po klawiaturze dla graczy. Są makro, które możemy nagrywać dzięki dedykowanemu przyciskowi, programowalne przyciski, klawisze multimedialne i podświetlenie regulowane z poziomu aplikacji z wieloma wariantami kolorystycznymi oraz efektami. Roccat Swarm to uniwersalny program pozwalający zarządzać ustawieniami wielu akcesoriów tejże firmy. Za jednym zamachem spersonalizujemy klawiaturę, myszkę, zaktualizujemy firmware jak i samą aplikację. Wszystko działa bezproblemowo i (w miarę) intuicyjnie. Dlaczego “w miarę”? Ponieważ nigdy nie zrozumiem domyślnego włączania funkcji “color flow” (zmieniającej kolor  uaktywniającej zanikanie podświetlenia) po wybraniu schematu mającego zapewnić nam stałe, jednobarwne podświetlenie klawiszy.

Roccat Isku+ Force FX nie ucieknie nam z biurka. Antypoślizgowe wstawki zapewniają świetną stabilność, nawet gdy zdecydujemy się na rozłożenie nóżek – tam również są one obecne. Dodatkowo, spód klawiatury posiada żłobienia pozwalające na odprowadzenie kabla USB w jednym z czterech kierunków. Dlaczego tak duża i nie tania klawiatura nie posiada złącz USB i wejścia słuchawkowego? Nie mam pojęcia, ale to znaczące braki.

Mamy jednak coś w zamian.

Klawisze wykrywające siłę nacisku

Flagową cechą klawiatury Isku+ Force FX jest czułość klawiszy na siłę nacisku. Nie dotyczy to wszystkich przycisków, a zaledwie sześciu kluczowych. Mowa oczywiście o klawiszach QWEASD. To one odpowiedzialne są za poruszanie się postacią w grze czy sterowanie pojazdem. Podobnie jak na kontrolerze możemy więc decydować o tempie przemieszczania się czy kącie skrętu kół w aucie. Zastosowano nawet małą ściągawkę w lewym, górnym rogu panelu klawiatury – 5-stopniowa skala (diody) informuje nas o sile nacisku na klawisz. Wszystkie ustawienia odpowiedzialne za skonfigurowanie tej funkcji znajdziecie we wspomnianej aplikacji Roccat Swarm. Tam, klawiatura jest przyrównywana do pada, co ułatwia całą sprawę.

Jak to się sprawdza w praktyce? Początki są naprawdę trudne. Należy pamiętać, że taka praca klawiatury nie jest naturalna. To zupełna nowość. Przywykliśmy do zerojedynkowego systemu działania klawiatury i wprowadzenie czegoś takiego będzie miało swoje konsekwencje. W perspektywie będą to bardzo pozytywne konsekwencje, ponieważ w wielu grach rozgrywka całkowicie ulegnie zmianie.

Roccat Isku+ Force Fx daje nowe możliwości

Oprócz podawanych przeze mnie przykładów działania tej funkcji, są także inne i to my możemy zdecydować o tym, jak będzie służyć nam klawiatura. Pod jednym klawiszem możemy przypisać kilka akcji – np. kucnięcie oraz położenie się – a działania bohatera różnić się będą od siły, której użyjemy wciskając klawisz. Wielka szkoda, że Roccat nie pokusił się o wyposażenie w tę technologię kilku dodatkowych klawiszy, wtedy możliwości byłyby dużo większe. A tak trzeba podejmować męskie decyzje wyznaczając role każdemu z klawiszy. Skok klawisza jest spory, ale w mojej ocenie niewystarczający, by korzystanie z nowej funkcji było stuprocentowo komfortowe.

Przejdźmy teraz do ceny tego cudeńka. Roccat Isku+ Force Fx jest wyceniana na około 479 złotych. To całkiem sporo, biorąc pod uwagę fakt, że nie mamy do czynienia z klawiaturą mechaniczną. Ponadto, zabrakło wykończenia lepszym materiałem niż plastik, choć całość jest złożona bardzo solidnie i raczej nie obawiałbym się o wytrzymałość sprzętu. Klawiatura mi się podoba, podobnie jak model Isku, lecz jest to kwestia indywidualna i musicie sami sobie odpowiedzieć, czy jej stylistyka oraz rozłożystość Wam odpowiadają. Blisko 500 złotych za klawiaturę membranową to nie mało, ale innowacja ma swoją cenę.

The post Odkładam pada i sięgam po tę klawiaturę – recenzja Roccat Isku+ Force Fx appeared first on AntyWeb.

700 złotych. Za tyle kupisz dobrego smartfona. Sam sprawdź!

$
0
0

Komu można polecić smartfon kosztujący mniej niż 700 złotych? Wyobraźcie sobie, że kupujecie dziecku pierwszy telefon komórkowy. Do tego należy podejść bardzo ostrożnie – oprócz przygotowania sprzętu do pracy z nieco mniejszym konsumentem nowych technologii, warto zwrócić uwagę na jego cenę oraz możliwości. Najmłodsi często gubią telefony i je niszczą. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia, warto więc wybrać taki sprzęt, którego utrata bądź uszkodzenie nie będą dla nas szczególnie bolesne.

Są również osoby, które zwyczajnie nie potrzebują topowego sprzętu. Uważają, że za flagowce się zwyczajnie przepłaca i… mają rację. Bardzo często okazuje się, że średnia półka telefonów komórkowych również potrafi zadowolić większość konsumentów, zbliżamy się również do momentu, w którym i „najbiedniejsze” telefony są w stanie spełnić większość ich oczekiwań. Co jest tego powodem? Ogromna konkurencja na rynku smartfonowym oraz ograniczenia fizyczne, które nie pozwalają już producentom z roku na rok tworzyć dużo wydajniejsze urządzenia.

W naszym zestawieniu skupiliśmy się na tym, aby wybrać możliwie jak najlepsze smartfony w cenie do 700 złotych. Zwracaliśmy uwagę nie tylko na zainstalowany procesor, pamięci RAM oraz ROM, ale także na inne parametry – wielkość ekranu, jego rozdzielczość, jednostki fotograficzne oraz wielkość akumulatora. W kategorii smartfonów do 700 złotych trudno oczekiwać natomiast tak dobrej jakości wykonania, jak w przypadku dużo droższych flagowców. W trakcie takiego zakupu, z pewnymi kompromisami mimo wszystko musimy się liczyć. Nie braliśmy pod uwagę cen w serwisach aukcyjnych – tam ceny mogą być jeszcze niższe!

ASUS Zenfone 3 Laser

Cena: od 665 zł za wersję 32 GB (za Media Expert)

asus zenfone 3 laser

Asus Zenfone 3 Laser to bardzo rozsądny telefon w niskiej cenie. Nie wyczerpując maksymalnego budżetu w tym zestawieniu, użytkownik otrzymuje urządzenie napędzane przez Snapdragona 410 współpracującego z 2 GB pamięci RAM. Taka konfiguracja pozwala na komfortową pracę we wszystkich podstawowych zastosowaniach. ie spodziewajmy się jednak cudów w trakcie grania w wymagające gry. Użytkownik na dane ma do dyspozycji 16/32 GB pamięci wewnętrznej (zależnie od wersji urządzenia), istnieje także możliwość doinstalowania karty microSD do 128 GB. Pewnym rozczarowaniem jest ekran – co prawda o standardowej przekątnej wynoszącej 5 cali, jednak w rozdzielczości 720p, co nie przełoży się korzystnie na jakość wyświetlanego obrazu. Posiadacz urządzenia skorzysta z większości obecnie wykorzystywanych interfejsów łączności (w tym LTE), jednak należy zapomnieć o NFC. Nie spodoba się to przede wszystkim osobom, które za pośrednictwem takiego urządzenia chciały płacić w ramach Android Pay.

Optymistycznie wygląda natomiast tandem aparatów fotograficznych. Jednostki 13 oraz 5 MP (przód) powinny robić przynajmniej zadowalające zdjęcia, jednak pamiętajcie o tym, że megapiksele to nie wszystko – liczy się przede wszystkim optyka oraz oprogramowanie. Trudno się spodziewać niesamowitych osiągów na tym polu w najniższej półce cenowej.

Urządzeniem zawiaduje Android 6.0 Marshmallow, a pełny, jeden dzień pracy powinna zapewnić bateria o pojemności 2300 mAh.

Huawei P8 Lite

Cena: 599 złotych (za Avansme.pl)

huawei p8 lite

Huawei P8 Lite, mimo że już nie pierwszej nowości, w dalszym ciągu jest chętnie wybieranym telefonem wśród konsumentów niekoniecznie skłonnych do wydawania dużych pieniędzy na telefony. Metalowe wykończenia w obudowie zwracają uwagę i przypominają bardziej segment premium. Warto pochwalić ten telefon także za bardzo przystępne podzespoły pozwalające na komfortową pracę z urządzeniem. Za wydajność odpowiada tutaj HiSilicon Kirin 620 (8 rdzeni) pracujący wspólnie z 2 GB pamięci RAM. Do dyspozycji użytkownika jest jedynie 16 GB przestrzeni masowej, jednak można ją rozszerzyć za pomocą kart microSD do 32 GB. Podobnie jak i w poprzedniej propozycji, mamy do czynienia z ekranem o przekątnej 5 cali w rozdzielczości 1280 x 720 pikseli. Podobnie sprawa ma się z aparatami: zdjęcia zrobimy tandemem 13 + 5 MP, co powinno zadowolić przede wszystkim tych klientów, którzy oczekują przynajmniej poprawnych zdjęć.

Obecne są wszystkie nowoczesne technologie łączności, w tym interfejs NFC. Wszystkim zawiaduje Android Marshmallow z autorską nakładką Huawei. Jedynym problemem może być stosunkowo niewielka bateria licząca sobie jedynie 2200 mAh pojemności.

Huawei Shotx LTE

Cena: 699 złotych (za Avans)

huawei shotx lte

Wyczerpując pełną pulę dostępnego budżetu możemy stać się posiadaczami według nas, niebagatelnego urządzenia mobilnego. Huawei Shotx LTE zwraca na siebie uwagę nie tylko designem, ale również bardzo rozsądnymi podzespołami w tej półce cenowej. Huawei zastosował tutaj jedną jednostkę fotograficzną 13 MP, która jest w stanie pracować jako aparat z przodu oraz z tyłu dzięki budowie, która pozwala na odchylenie obiektywu o 180 stopni – tak, abyśmy mogli skorzystać z niego jako kamery do wideorozmów / selfie.

Oprócz tego, użytkownik ma do dyspozycji procesor Qualcomm Snapdragon 616 (grafika Adreno 405) oraz 2 GB pamięci RAM. Na zdjęcia (i inne dane) przeznaczono natomiast tylko 16 GB pamięci, rozszerzalnej na szczęście do 32 GB dzięki kartom pamięci microSD. Dużo lepiej przedstawia się ekran Huawei Shotx LTE – zastosowano 5,2 – calowy wyświetlacz w rozdzielczości Full HD.

Telefon pracuje pod kontrolą Androida Lollipop, a za zasilanie odpowiada bateria o pojemności 3100 mAh.

Xiaomi Redmi 4A

Cena: 599 (za Euro RTV AGD)

redmi 4a

Chińskie marki wiodą prym wśród dostawców dobrych i jednocześnie tanich telefonów. Polski rynek jest bardzo podatny na oddziaływanie takich marek, bowiem nasz klient bardzo często zwraca uwagę na cenę, dopiero potem na podzespoły. Producenci pokroju Xiaomi zatem świetnie czują się nad Wisłą, a dowodem na to jest między innymi Xiaomi Redmi 4A, który kosztuje około 599 złotych, a oferuje naprawdę świetną jakość wykonania oraz rozsądne podzespoły.

Snapdragon 425 nie jest układem z najwyższej półki cenowej, ale świetnie da sobie radę z udźwignięciem większości podstawowych zadań wykonywanych na telefonie. 2 GB pamięci RAM natomiast pozwolą na bezproblemową pracę nawet w kilku aplikacjach na raz. Warto zwrócić uwagę na 32 GB pamięci wbudowanej – ta wartość w kręgu budżetowych telefonów jest absolutnie zadowalająca i powinna ucieszyć większość konsumentów nowych technologii – gwoli uznania można ją rozszerzyć o kartę pamięci microSD. Zdjęcia wykonamy duetem aparatów fotograficznych 13 + 5 MP. Wyświetlacz oferuje co prawda rozsądne 5 cali przekątnej, jednak w słabej rozdzielczości 720p. Nad wszystkim czuwa Android Marshmallow z nakładką MIUI, a za jeden pełny dzień pracy odpowiada spora bateria o pojemności 3210 mAh.

LG X Power

Cena: 649 złotych (za Euro RTV AGD)

lg x power

Bo kto powiedział, że tani telefon musi mieć słabą baterię? LG wyszło naprzeciw konsumentowi, który oczekuje od telefonu bardzo długiego czasu pracy i tak właśnie powstał LG X Power. Telefon niekoniecznie piękny, wydajny, ale z pewnością niesamowicie wytrzymały – szczególnie jeżeli chodzi o drenowanie energii przez ciągłą pracę na nim

Akumulator o pojemności 4100 mAh powinien zadowolić absolutnie każdego. Ale to nie wszystko, bo urządzenie wspiera również technologię szybkiego ładowania autorstwa MediaTek – Pump Express Plus. W razie, gdyby brakło Wam energii w akumulatorze, możecie szybko przywrócić smartfon do pracy. Uwierzcie, to się serio przydaje. Za wydajność natomiast odpowiadają MediaTek MT6735 oraz 2 GB pamięci RAM – komponenty standardowe dla tej półki cenowej. W tej cenie otrzymujemy ponadto wyświetlacz o przekątnej 5,3 cala (niestety w rozdzielczości 720p), 16 GB pamięci masowej (rozszerzalnej dzięki kartom microSD).

Telefon z Androidem do 700 złotych – da się!

Jesteśmy pewni, że zakupu żadnego z powyższych urządzeń nie będziecie żałować, o ile znajdujecie się w kręgu osób, dla których taki sprzęt będzie odpowiedni. Jeżeli nie lubicie kompromisów w urządzeniach mobilnych, potrzebujecie większej wydajności, lepszych podzespołów albo po prostu lubicie mocniejsze urządzenia – to zestawienie nie jest dla Was. Inaczej możecie się rozczarować.

Natomiast, jeżeli macie inne propozycje do tego zestawienia – jak zwykle zapraszamy Was do sekcji komentarzy, gdzie możecie podzielić się atrakcyjnymi ofertami cenowymi lub innymi telefonami, na które warto zwrócić uwagę. My wybraliśmy 5 najciekawszych naszym zdaniem – teraz oddajemy pałeczkę Wam.

Życzymy udanych zakupów!

The post 700 złotych. Za tyle kupisz dobrego smartfona. Sam sprawdź! appeared first on AntyWeb.


Najlepsza gra targów E3? Redakcja Antyweb wybiera

$
0
0

Tomasz Popielarczyk

Po obejrzeniu zwiastunów nowego Spider-Mana od Insomniac Games byłem tak podekscytowany, że zacząłem szukać poprzednich produkcji w sklepach z grami. Niestety Shattered Dimensions już prawie nigdzie nie ma (zniknęło nawet ze Steam), a inne gry z tym bohaterem Marvela – wiadomo, niczego nie urywały. Także to jest mój numer jeden, na który będę czekał z wypiekami na twarzy. Ale osobne miejsce w sercu zajmują też Far Cry 5 oraz Śródziemie: Cień Wojny. To będzie dobry czas dla graczy.

Marcin Hołowacz

Ostatnio trochę mniej śledzę aktualności ze świata gier wideo. Raczej czekam na premierę konsoli, którą chcę kupić, a później zabiorę się za nadrabianie zaległości, siłą rzeczy nie będących najnowszymi produkcjami. Nie orientowałem się czym jest gra Anthem, ale gdy tylko zobaczyłem gameplay zaprezentowany na konferencji Microsoftu, zrozumiałem że od tej pory jest to obowiązkowa pozycja na mojej liście „do ogrania”. Świetna grafika, futurystyczne egzoszkielety, otwarty świat, sprawdzeni twórcy… czego chcieć więcej?

Maciej Sikorski

Od lat nie gram w nowe tytuły (w stare też rzadko), więc nie śledzę E3. Ale wierzę, że pokazali gry, które wbiłyby mnie w fotel – zatrzymałem się na ostrej pikselozie w grach, gdy czasem trafiam na filmy z nowych produkcji widzę, że dokonał się wielki skok jakościowy, czasem szczęka opada na ziemię. I właśnie dlatego nie chcę wracać do grania: wiem, że temat wciągnąłby mnie na długie godziny, dni, a potem tygodnie. Może kiedyś któryś z kolegów zaprosi na sympatyczny wieczór przy konsoli i pokaże te cuda…;)

Grzegorz Ułan

Osobiście najbardziej spodobał mi się gameplay Need For Speed: Payback, może trochę z sentymentu do tej serii, w które zagrywałem, gdy byłem młodszy, ale też wydaje się po samym gameplayu, że będzie obfitowała w dużo więcej opcji i konfiguracji, zwłaszcza aut, no i można się spodziewać więcej realizmu i rozbudowanych scenariuszy, a to zawsze wciąga.

Konrad Kozłowski

Prawdę mówiąc żadna z gier nie przekonała mnie na tyle, bym skakał z radości. Ciekawią mnie kontynuacja The Last of Us (której nie było na E3, wielka szkoda), dlatego wybieram nowego Wolfensteina. Liczyłem na więcej informacji na temat Fify 18, ale przyjdzie nam na to jeszcze zaczekać. U mnie także sentyment odegra sporą rolę i chyba sprawdzę Need for Speed Payback od razu po premierze.

Kamil Świtalski

Super Mario Odyssey — trailer i rozgrywka którą zobaczyliśmy w Treehouse wyglądały świetnie. Chociaż miejscami byłem przerażony dość kanciastymi modelami, to wiem, że można zaufać Nintendo w kwestii rozgrywki. To ich flagowa seria, z którą po prostu nie zawodzą. Drugą grą jest Dragon Ball FighterZ — czyli jedna z serii mojego dzieciństwa w interpretacji Arc System Works. To nie może się nie udać! Z ciekawością spoglądam także w kierunku Transference. Nowa marka, intrygujący temat, dobra obsada — czekam na wiecej informacji!

Paweł Winiarski

Uncharted: Zaginione Dziedzictwo, Spider-Man of Insomniac Games, God of War – tu najnowszy materiał totalnie mnie zniszczył. South Park: The Fractured But Whole, Far Cry 5, Beyond Good & Evil 2 – choć nie mam tak nierówno pod sufitem, by skakać z radości po renderowanym filmiku. No i jeszcze nowe Xenoblade Chronicles i nowe Mario na Switcha – nie ukrywam, że tych dwóch gier naprawdę mocno wyczekuję.

Grzegorz Marczak

Czekam z niecierpliwością na 3 tytuły. Przede wszystkim Mount and Blade 2 – dla mnie to gra niemal doskonała – przy jedynce spędziłem setki godzin (cały czas w nią gram). Polecam gorąco każdemu kto lubi militarne średniowieczne klimaty i bitwy rycerzy. .Drugi tytuł to dodatek do Uncharted – ta gra jak żadna inna opowiada ciekawe historie, trzeci gra to natomiast kontynuacja The Last of US czyli jednej z najlepszych gier w jakie grałem w życiu.

The post Najlepsza gra targów E3? Redakcja Antyweb wybiera appeared first on AntyWeb.

Najbardziej ekstremalne, znane nam planety – każda wyjątkowa na swój sposób

$
0
0
ziemia

Ekstremalnie gorąca planeta

Temperatura na powierzchni Merkurego może osiągać nawet 430 stopni Celsjusza! To dopiero ekstremalne miejsce… Jednak zdaje się, że o tytuł najgorętszej znanej nam planety nie powalczy.

KELT-9b to planeta znacznie gorętsza od większości gwiazd we Wszechświecie. Rozmiary KELT-9b to mniej więcej dwukrotna wielkość Jowisza, a występujące na niej temperatury sięgają 4300 stopni Celsjusza. Ten ekstremalny świat znajduje się 650 lat świetlnych od nas.

KELT-9b okrąża swoją gwiazdę w 1,5 dnia i charakteryzuje się obrotem synchronicznym, tzn. planeta jest zawsze skierowana jedną stroną do swojej gwiazdy. A jest to gwiazda dwukrotnie większa od naszej oraz dwukrotnie gorętsza. Okrążająca ją planeta KELT-9b pozostawia za sobą gazowy ogon, zupełnie jakby powoli wyparowywała… tzn. nie jakby, bo ona po prostu traci 10 milionów ton atmosfery na sekundę.

Ekstremalnie zimna planeta

5,5 razy cięższa od Ziemi planeta o nazwie OGLE-2005-BLG-390Lb to lodowo-skalne miejsce o bardzo niskich temperaturach. Temperatura na jej powierzchni wynosi -220 stopni Celsjusza. Jej gwiazda to najprawdopodobniej czerwony karzeł, choć istnieje też bardzo niewielkie prawdopodobieństwo iż jest to biały karzeł (martwa gwiazda). OGLE-2005-BLG-390Lb obiega swoją gwiazdę w ciągu 10 lat.

Ta ekstremalnie zimna planeta znajduje się ok. 20 tys. lat świetlnych stąd, blisko centrum naszej galaktyki.

Ekstremalnie wielka planeta

Konkurs na największą może być problematyczny, ponieważ można napotkać na pewne limity. Nie można nieskończenie powiększać planety i liczyć na to, że z łatwością zdobędzie złoty medal w tej konkurencji… Problem w tym, że w pewnym momencie możemy zostać z gwiazdą w rękach, a nie z planetą.

Wystarczająco duża masa obiektu pozwoli mu na to, aby zachodziła w nim fuzja jądrowa, a wtedy stanie się on gwiazdą. Jednak istnieją jeszcze… swego rodzaju niewypały, które są już naprawdę duże i masywne, ale to wciąż zbyt mało żeby doprowadzić np. do przemiany wodoru w hel. Jednak istnieje tam szansa na jakieś procesy syntezy jądrowej, tyle że krótkotrwałe i na początku ich życia. Takie obiekty będące na pograniczu gwiazdy i planety są określane mianem brązowych karłów.

DENIS-P J082303.1-491201 b posiada masę 28,5 razy większą od Jowisza. Na liście NASA widnieje jako najmasywniejsza odkryta planeta. Może uchodzić zarówno za egzoplanete jak i brązowego karła.

Ekstremalnie mała planeta

Kepler-37b to najmniejsza odkryta przez nas planeta. Jest tylko trochę większa od naszego Księżyca, a za razem trochę mniejsza od Merkurego. To nie koniec jej podobieństw z Merkurym, ponieważ Kepler-37b również znajduje się bardzo blisko swojej gwiazdy (w związku z tym nie może tam występować choćby woda w stanie ciekłym).

Ekstremalnie… wyjątkowa planeta

Ziemia to jedyne znane nam miejsce we Wszechświecie, na którym występuje coś takiego jak życie. Mimo iż zerkaliśmy w odległe zakątki Wszechświata i lądowaliśmy na planetach Układu Słonecznego, nie udało nam się znaleźć drugiego tak wyjątkowego miejsca, jak ta trzecia od Słońca planeta skalista.

Źródło

The post Najbardziej ekstremalne, znane nam planety – każda wyjątkowa na swój sposób appeared first on AntyWeb.

Po co komu konsole, skoro właściwie we wszystko wkrótce zagramy na PC?

$
0
0
Gry z konsol na PC

Konsole straciły swoje główne atuty

Gracze którzy są obecnie w szkole podstawowej nie pamiętają już czasów, kiedy po przyjściu ze sklepu wystarczyło wyjąć konsolę z pudełka, podłączyć do telewizora, włożyć płytę i cieszyć się grą. Siódma generacja stacjonarnych konsol na dobre wkroczyła we współczesność i zerwała z tą chlubną przeszłością. Owszem, wcześniej też były sprzęty które mogliśmy podłączyć do internetu — chodziło jednak głównie o sieciową rozgrywkę, a nie kolejne aktualizacje, łatki czy dodatki. Teraz zaś bez aktualizacji ani rusz — nawet na sprzęty kupowane w dniu swojej światowej premiery czeka jakiś update. Nie jest już ani szybko, ani tak prosto, ani tym bardziej intuicyjnie.

Komputery nie takie straszne, jak je malują

Z drugiej strony pojawia się jeszcze kwestia komputerów, które wciąż mają opinię tych, na których wiecznie coś nie działa jak powinno, a kombinowaniu ze sterownikami nie ma końca. Jasne, zdarzają się wpadki i problemy — jednak zarówno zatwardziali PCtowcy, jak i ci którzy po wielu latach wrócili na blaszaki jednogłośnie potwierdzają, że nie jest to reguła. I znajomość ustawień karty graficznej i całej reszty nie jest wymagana, by w 2017 roku z powodzeniem cieszyć się grami. Co więcej — komputery już dawno wyprzedziły technologicznie konsole.

No ale przecież chodzi o gry!

Gry z konsol na PC

Tak, to gry są głównym powodem, dla którego większość z nas wybiera tę platformę, a nie inną. I jeszcze dekadę temu typowo konsolowych gier na PC nie uświadczyliśmy. Japońscy deweloperzy i wydawcy podchodzili do nich z ogromnym dystansem. Zdarzały się chlubne wyjątki (Final Fantasy VII i VIII czy pierwszy Metal Gear Solid), ale było ich stosunkowo niewiele. Po latach jednak użytkownicy Windowsa doczekali się (usprawnionych) portów takich tytułów jak dziewiąta i dziesiąta część kultowej serii Final Fantasy, a także całego pakietu świetnych reprezentantów gatunku shoot ’em up czy bijatyk. A tych tytułów przybywa — powoli migrują, japońscy twórcy przestają się bać PC. Ale to nie tylko kwestia staroci — jedna z najwybitniejszych gier tego roku, NieR:Automata, nie pozostał na wyłączność PlayStation 4 i chwilę później pojawił się także na komputerach.

Warto też mieć na uwadze kroki dużego wydawcy, jakim jest Sega. W ostatnich miesiącach zafundowała PCtowym graczom porty swoich fenomenalnych gier: Bayonetta, Valkyria Chronicles oraz Vanquish. Vice-prezes europejskiego oddziału firmy w wywiadzie dla PC Gamer zapytany o migrację najgorętszych marek które firma ma w swoim portfolio (Yakuza, Persona) napomknął , że są one na liście tytułów, których konwersje są rozważane. Do tego pamiętajmy, że Microsoft swoje gry wypuszcza równolegle na Windowsa i Xboxa One dzięki Play Anywhere, a Sony… Sony ma PS Now, które na PC pozwala cieszyć się nie tylko grami z PS3, ale także i PS4!

Gry z konsol na PC

Zamienię kilka urządzeń na jedno, bo czemu nie?

Na co dzień pracuję na przenośnym komputerze i nie wyobrażam sobie tego zmieniać. Ale przy okazji gram też na wielu platformach, dlatego mój telewizor obstawiony jest zestawem konsol — a kolejne spoczywają w pudełkach i podłączam je tylko, gdy są potrzebne. Po prostu brakuje mi na nie miejsca. I nagle wizja tego, że mógłbym większość z nich ze spokojem zamienić na jedno urządzenie staje się niezwykle kusząca. Jasne, cenowo będzie znacznie mniej optymistycznie — ale po zsumowaniu tego wszystkiego może okazać się, że różnica wcale nie będzie tak drastyczna, jak mi się wydawało.

The post Po co komu konsole, skoro właściwie we wszystko wkrótce zagramy na PC? appeared first on AntyWeb.

Kiedy już odłożysz pieniądze to kupisz za nie dom, czy polecisz na Marsa?

$
0
0
ludzie-na-marsie-kolonizacja

Filmy o Dzikim Zachodzie są fajne, ponieważ opowiadają o ludziach, którzy żyją na… jeszcze nie do końca ucywilizowanych terenach. O ludziach, którzy wybrali się w podróż na niesprzyjające ziemie, wymagające od nich ciężkiej pracy i determinacji, co z kolei przełoży się na przywilej ich zasiedlenia. Ludzie po prostu lubią takie historie.

Western to dobra receptura, ale nie bez powodu

Nie będę się teraz odnosił do jakichkolwiek badań związanych z ludzką psychiką, po prostu chciałbym się podzielić swoim zdaniem na ten temat. Lubimy westerny. Ogólnie lubimy książki, seriale i filmy o przygodach. Lubimy gry komputerowe, w których należy budować swoje imperium i zdobywać obce ziemie. Lubimy gry RPG, w których wybieramy się w podróż w nieznane i zdobywamy nowe doświadczenia (również jako dosłowne punkty doświadczenia).

Przykładów na pewno jest więcej, jednak już te wymienione powyżej pozwalają mi dojść do wniosku, że ludzie po prostu mają zakodowane preferencje do tego, aby… czerpać satysfakcję ze zdobywania tego co nieznane, nowe, a często nawet dzikie i niebezpieczne. Tu nie chodzi tylko o zmyślone formy rozrywki, na których różne firmy mogłyby zarabiać (filmy, gry, książki). Chodzi o potrzebę naszego gatunku, która od zawsze skłaniała nas do podejmowania wyzwań, wędrowania po świecie i stopniowego zdobywania jego kolejnych fragmentów. To dlatego zdobyliśmy… cały świat.

Granice są po to, żeby je przekraczać

Dla ludzi nie ma czegoś takiego jak na przykład miejsce zbyt wysokie, żeby je zdobyć. Weszliśmy na Mount Everest. Dokonaliśmy skoku np. z wysokości 31 kilometrów i 300 metrów (co i tak zostało później pobite przez skok z wysokości ok. 39 km). Chcąc sięgać jeszcze wyżej polecieliśmy na Księżyc – nie wiem czy ten przykład związany z wysokością nie wkroczył już na zupełnie inny grunt?

Kolonizacja kosmosu

Kosmos to tak jakby Dziki Zachód od początku. Wyobraźnia przyszłych kolonizatorów ponownie zostaje rozgrzana do czerwoności, ponieważ istnieje możliwość podejmowania całkowicie nowych wyzwań. Znów możemy podjąć się stawiania kroków na obcym, niezdobytym dotąd terenie, który dosłownie będzie innym światem (kiedyś mogła to być przenośnia, ale dzisiaj…).

Czy Ameryka zostałaby zasiedlona przez imigrantów z Europy, gdyby nikogo nie było stać na taką podróż? Wątpliwe. Czy na Marsie będą powstawać miasta, jeżeli żaden człowiek nie będzie mógł się zdecydować na taką podróż ze względów finansowych? Wątpliwe. Jeżeli ludzkość miałaby kiedyś opanować planetę Mars choćby w podobnym stopniu jak zrobiono to na Ziemi, to będą do tego potrzebni ziemscy imigranci, regularnie ulegający „gorączce Marsa” i przybywający tam z chęcią budowania i zasiedlania nowych miast.

Nikt nie mówi, że będzie łatwo… wielu powie wręcz, że to wyjątkowo nieracjonalna decyzja: opuścić raj w postaci Ziemi i udać się na trującą, nieprzyjazną pustynię. Jednak chętnych nie zabraknie i to z tego samego powodu, z którego spędzamy wieczory przy grach RPG, albo zdobywamy Mount Everest.

Dziwny artykuł o cenie kolonizacji Marsa

Wyszło trochę dziwnie, ponieważ napisałem już chyba o wszystkim tylko nie o tym, o czym faktycznie chciałem napisać… Elon Musk uważa, że bilet na Marsa nie może być zbyt drogi i jest to wręcz kluczowe dla powodzenia przedsięwzięcia, jakim jest kolonizacja tego miejsca. Jeżeli cena za taką podróż (z Ziemi na Marsa) będzie zaporowa, to możemy zapomnieć o marsjańskich westernach…

Nie możesz stworzyć samowystarczalnej cywilizacji, jeżeli cena biletu będzie na poziomie 10 miliardów dolarów za osobę – Elon Musk.

Niezwykle trudnym, ale też równie ważnym celem Muska jest umożliwienie tego, żeby ceny biletów na Marsa były na poziomie 200 tys. dolarów za osobę. To może doprowadzić do sytuacji, w której jakiś człowiek ma odłożone pieniądze i zastanawia się co zrobić… kupić ziemię i wybudować dom? A może polecieć na Marsa i poszukać tam swojego miejsca? Pomóc w budowaniu nowej cywilizacji? Mieć dzieci na powierzchni obcej planety i zapoczątkować nowy rozdział w dziejach ludzkości? Hmm.

Chciałbyś zostać marsjańskim kolonizatorem?

A ty, co byś zrobił ze swoimi zaoszczędzonymi pieniędzmi? To hipotetyczny scenariusz, w którym akurat odłożyłeś wystarczające środki do tego, aby udać się w podróż na Marsa i pomóc w jego kolonizacji, albo po prostu ustatkować się tu na Ziemi.

Źródło 1, 2

The post Kiedy już odłożysz pieniądze to kupisz za nie dom, czy polecisz na Marsa? appeared first on AntyWeb.

Za co lubię, a za co uwielbiałbym Spotify

$
0
0

Kocham muzykę. Nagminnie odwiedzam sklep iTunes, wertuję kategorie i playlisty w usługach streamingowych, przechadzam się między regałami z kompaktami i winylami w poszukiwaniu nowości i perełek. Nie jest łatwo śledzić tylu lubianych artystów. Mogłoby się wydawać, że przy tak dużej liczbie serwisów i usług będzie to naprawdę możliwe. Niestety, spośród wszystkich serwisów tylko Spotify oferuje funkcję obserwowania artystów. To pozwala otrzymywać powiadomienia o nowych wydawnictwach, ale tylko w aplikacji na desktopie – nie wiedzieć czemu mobilne wersje Spotify do tej pory nie zostały wyposażone w system powiadomień. O utworzeniu dedykowanej mi playlisty chciałbym dowiedzieć się, gdy tylko będzie dostępna, a nie po otwarciu aplikacji. I to tylko wtedy, gdy odwiedzę ekran główny, gdzie widnieje o tym fakcie informacja.

Zostawiając jednak w spokoju niedociągnięcia, bo o nich moglibyśmy pisać i dyskutować godzinami – tylko spójrzcie na opieszałość w przywróceniu tekstów piosenek – więc zajmijmy się tym, co w Spotify dobre. A tego też jest sporo.

Kluczową rolę odgrywa tutaj oczywiście personalizacja. Serwis zna mnie na tyle długo i na tyle dobrze, by móc zaoferować mi coś nowego, ale w pewnych ramach gustu, który już poznała usługa. Nie zawsze działa to idealnie i nigdy nie będzie, ale niektóre rekomendacje są przysłowiowymi strzałami w dziesiątkę. Są też świetne playlisty zbiorcze, jak ta, na którą natknąłem się wczorajszego popołudnia. Najlepsze kawałki z poprzednich lat z okresu wakacyjnego. “Najlepsze” oznacza oczywiście najczęściej odtwarzane – bardzo prosty mechanizm, ale skuteczny. Z przyjemnością powróciłem do kilku utworów, o innych przypomniałem sobie po dłuższym czasie, co pozwoliło sprawdzić nowości od danych wykonawców.

Nie potrafię jednak zrozumieć, dlaczego śledzenie nowości jest takim wyzwaniem dla każdego z serwisów. W Spotify co prawda dysponujemy możliwością “obserwowania” artystów, ale Tidal czy Apple Music kompletnie ten aspekt pomijają. Oprócz sekcji z nowościami, ulubionymi wykonawcami i tak dalej, powinna znajdować się kategoria dedykowana nowym krążkom zasubskrybowanych artystów. W łatwy sposób można by się wtedy zorientować, co przegapiliśmy, a z czym jesteśmy na bieżąco. Taki przegląd “naszych nowości” najwyraźniej nikomu nie jest potrzebny lub nie leży w interesie serwisu. Czy wtedy słuchalibyśmy mniej? Nie sądzę, ale być może takie panuje przekonanie.

Każda z usług z ogromnym naciskiem stawia na eksplorację, odkrywanie nowych gatunków czy wykonawców. Rzeczywiście, znalezienie dla siebie czegoś świeżego jest łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej, ale dlaczego ma to się odbywać – niejako – kosztem tego, czego słuchałem do tej pory?

The post Za co lubię, a za co uwielbiałbym Spotify appeared first on AntyWeb.

Viewing all 65681 articles
Browse latest View live